Poprawiny – o co chodzi?

Weselne afterparty to ponoć rdzennie polska tradycja, z której, z różnych przyczyn, młode pary coraz częściej rezygnują. Jeśli jednak planujecie dwudniowe wesele chętnie nieco pomogę wam w rozwiązaniu najważniejszych problemów.

Weselne afterparty to ponoć rdzennie polska tradycja, z której, z różnych przyczyn, młode pary coraz częściej rezygnują. Jeśli jednak planujecie dwudniowe wesele chętnie nieco pomogę wam w rozwiązaniu najważniejszych problemów.

Lubię powtarzać, że poprawiny to najbardziej nieprzewidywalny rodzaj imprez. Organizując wesele możemy w ciemno zakładać, że goście, którzy na nie przybędą będą mieli silną ochotę na tańce, hulanki i obżarstwo. W każdym razie tak być powinno. Podczas poprawin z tymi zasobami może być gorzej…

Podczas poprawin nie wiemy czego się spodziewać. Może być tak, że goście przyjdą totalnie skacowani, wymęczeni weselnymi wygłupami… a mogą być wciąż skorzy do zabawy od samego początku. Zasadniczo ta druga wersja zdarza się zdecydowanie rzadziej, szczególnie jeśli wesele było udane. Na dodatek spora część gości, szczególnie tych mających przed sobą długą drogę, ucieka z imprezy zaraz po obiedzie.

Możecie mnie nazwać cienkim bolkiem i powiedzieć, że nie znam się na mojej robocie, ale jakoś nie mam serca do tego, by podczas imprez kazać ludziom robić rzeczy, na które nie maja oni ochoty. A jeśli o godzinie 14 czy 15, zaraz po zjedzeniu obiadku, nie mają oni ochoty na tańce… to wcale im się nie dziwię. Dużo większym powodzeniem cieszą się za to takie atrakcje jak picie piwka w plenerze, rozmowy o wczorajszym dniu, czy też korzystanie z tej integracji, którą udało się pierwszego dnia wygenerować. Co zrobić z tym fantem? Polecam płynąć z prądem!

Bardzo dobrym pomysłem była strategia obrana przez kilka par dla których pracowałem. Po wspólnie zjedzonym obiedzie i przerwie na kawkę zaprosili gości do przyhotelowego ogrodu na grilla. Dwie godziny zaplanowanego lenistwa, picie piwka w pięknych okolicznościach przyrody, pogaduszki, uśmiechy, foteczki, animator zajmujący się dziećmi, koce rozłożone na trawce, towarzyski turniej siatkówki i takie tam. Po tym czasie młodzi klasnęli w dłonie, zarządzili powrót na salę i impreza zaczęła się na nowo, tym razem już tanecznie. A kiedy wreszcie wybiła godzina zakończenia, gości trzeba było wręcz wyrzucać z sali!

Co jeśli miejsce gdzie planujemy wesele nie oferuje takich atrakcji, albo co gorsza wcale nie ma ogrodu? Można zaplanować inne fajne atrakcje, które wypełnią gościom czas do późnego popołudnia. Co to może być? Drink bar, który może być fajną odskocznią od wczorajszego picia wódki albo fotobudka, która w połączeniu z bardziej swobodnymi, poprawinowymi strojami zachęci gości do wygłupów. Pomysły można mnożyć. Zawsze też możemy pozwolić gościom na swobodę, a DJa czy kapelę zachęcić do grania kawałków na specjalne zamówienie. Wreszcie nadejdzie taki moment, że impreza wróci na swoje normalne tory i możecie naprawdę mieć problem z jej zakończeniem. Najważniejsze to wykazać się zrozumieniem i nie wymagać od gości ostrych pląsów od progu (a od kapeli, że gości do tego będzie zmuszać).

Ile trwają poprawiny? Najczęściej sale proponują sześciogodzinne imprezy (od 14 do 20 lub od 13 do 19), ale zdarzają się odstępstwa od tej reguły. Z mojego doświadczenie wynika, że im później zaczniemy imprezę tym lepiej. Poranne godziny pozwolą naszym imprezowiczom odzyskać formę, wyspać się porządnie i przybyć na czas. A jeśli nocują oni niedaleko sali i przybyli na imprezę z daleka, to będzie to okazja do poznania okolicy, małego spaceru albo wycieczki w fajne miejsce. Warto podrzucić im kilka pomysłów, by nie zmarnowali czasu.

Czy warto organizować poprawiny? Myślę, że tak, mimo iż coraz mniej par się na to decyduje. Warto jedynie przemyśleć jak ta impreza ma wyglądać. Jeśli chcecie, żeby była to mocna impreza, pełna zabawy i tańca, to mam na koniec garść praktycznych rady dla was.

Zaproś gości na poprawiny!Mało kto wychodzi z przyjęcia weselnego przed północą. Robią to najstarsi seniorzy (co zresztą wcale nie jest regułą) i rodzice najmłodszych dzieciaków. Podczas poprawin jest inaczej – część gości już po obiadku i zwyczajowym buziaku,  z paczką pełną ciasta pod pachą, rusza do domu. Zadbajcie o to, by tak nie było! Zapraszając gości na przyjęcie poinformujcie, że planujecie organizację poprawin, i liczycie na ich obecność również na tej imprezie. Możecie nawet określić za wczasu ramy czasowe. A podczas „werbalnego” zapraszania nie bójcie się wspomnieć, że mają to być najlepsze poprawiny ever!  Załatwienie sobie wolnego poniedziałku z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem nie powinno być dla nikogo problemem. A już na bank nie dla osób, które was kochają. Innych nie zapraszajcie wcale. Bądźcie jak Whilliam Walles Dajcie sygnał do ataku i walczcie w pierwszym szeregu! Jeśli podczas poprawin będziecie zajmować się głownie chillowaniem z drinkiem w łapce i żegnaniem się z kolejnymi gośćmi opuszczającymi imprezę, bez ochoty do zabawy, to szanse na gorące party lecą na łeb. Natomiast wypowiedziane w którymś momencie (byle nie za szybko) słowa „zaczynamy” poparte klaśnięciem w dłonie i  samodzielnym ruszeniem w tany na pewno pozytywnie wpłyną na sukces wydarzenia. Bawcie się dobrze!    

Dlaczego nie warto zatrudniać słabego fotografa/filmowca na swoją imprezę?

Panuje przeświadczenie, że „lepiej coś niż nic”, a efektem pracy słabego fotografa mogą być, w najgorszym razie, słabe zdjęcia. Bzdura to, bulszit, kłamstwo i nieprawda. Jedno i drugie. To drugie nawet bardziej. Dlaczego? Ano dlatego, że wbrew pozorom fotograf i filmowiec nie tylko dokumentują to, co się na imprezie dzieje, ale też bardzo często mają niebagatelny wpływ na wydarzenia. Esencją pracy fotografa i filmowca jest kreatywność i stałe wpadanie na nowe pomysły. Słabi fachowcy wpadają na słabe pomysły. Na ten przykłada takie…

1. Zapalę wszystkie lampy na sali, przecież najlepiej imprezuje się kiedy jest jaśniutko i wszystko dokładnie widać

Nic to, że za oknami mrok, a wy wynajęliście dj’a lub kapelę wyposażoną w dobrej jakości oświetlenie (albo nawet zainwestowaliście w dekorację światłem). Wasz fotograf totalnie nie radzi sobie z imprezowymi warunkami, kolorowymi światłami, dymem, półmrokiem czyli wszystkim tym, co sprzyja imprezowaniu. Może brak umiejętności, może sprzęt nie taki. Fotki zrobić jednak trzeba. Co wiec robi fotograf? Prosi o nie używanie dymu, zapala jasne światło, a nawet (tak, miałem takie przypadki) prosi o wyłączenie kolorowego oświetlenia. Filmowiec dodatkowo zamontuje na swoim sprzęcie wielki halogen, porozstawia też takie urządzenia w sali (w najbardziej hardkorowych sytuacjach są to halogeny na pomarańczowych statywach rodem z Castoramy) i kiedy je odpali, kapela może swoje światełka chować do walizki.

Dobry fotograf potrafi bawić się światłem w kreatywny sposób i wykorzystać to na fotkach. 

2. Młodzi wyraźnie nudzą się na sali. Co by tu zrobić? Już wiem! Zabiorę ich na dwugodzinną sesję fotograficzną!

To druga najgłupsza rzecz, zaraz po włożeniu widelca do kontaktu, jaką może zrobić młoda para podczas swojego wesela. O ile szybki wyskok wraz z gośćmi w jakieś, z góry upatrzone miejsce, co by strzelić sobie grupową fotkę jest jak najbardziej ok, to sesja w dniu imprezy to tragedia. W każdym razie tragedia dla samej imprezy. Goście bez młodej pary nie będą się dobrze bawić, choćby grali sami Rolling Stones’i. Nie róbcie tego pod żadnym pozorem!

3. Doskonale wiem jak powinno wyglądać wesele, dlatego pomogę w jego reżyserowaniu. Powiem każdemu co, kiedy i jak ma robić.

Poznałem podczas moich imprezowych wojaży pewnie ze stu fotografów i niemałą liczbę filmowców. Większość z nich stawia na wyszukiwanie autentyczności i szukanie fajnych momentów. Najczęściej z gracją najlepszych ninja. Niektórzy mają fajne pomysły na fotki aranżowane np. przygotowanie fotobudki albo zdjęć grupowych. Czasem jednak trafią się tacy, o których na swojej stronie wspomina jeden z moich ulubionych fotografów – Bernard Łętowski, który tak pisze o filmowcach:

Takiego kameruna, który potrafi zrąbać młodym humor, poznajemy po tym, że „on ma scenariusz”. Albo sam sobie wymyślił albo jakiś kretyn (bo kamerun czasem jest tylko podwykonawcą) dał mu wytyczne jak ma wyglądać film weselny. I jeśli nie ma w nim sceny przypinania kwiatka w klapie pana młodego (koniecznie przez pannę młodą) albo nie ma sceny jak pan młody wyjmuje kwiaty z wazonu, albo zbliżenia na obrączki, albo ujęcia jak panna młoda po ubraniu się robi obrót i macha do kamery – to kamerun ma zmarnowany film, zbiją go, padnie na apopleksję albo potnie się przy oczepinach. On po prostu bez tego ujęcia nie istnieje.

Koleś tego typu potrafi wymusić na młodych zachowania, na które oni wcale nie muszą mieć ochoty a czasem narazić ich na kłopoty typu pobrudzona suknia (bo on musiał mieć ujęcie w którym ona akurat z tej strony wsiada do auta) czy niepotrzebne nerwy. Zapomina, że on tu jest obsługą i tresuje, stresuje, terroryzuje młodych w dniu, w którym oni często i tak od rana są zestresowani i bez kretyna – kamerzysty. (Cały tekst zobaczysz klikając tutaj)

4. T-Shirt z logo firmy to doskonały strój na każdą okazję!

Dobry fotograf czy filmowiec zarabia kupę kasy i stać go, co by się elegancko ubrać? Moim zdaniem jest zupełnie odwrotnie i jest to mylenie przyczyny ze skutkiem:) Dla fotografa czy filmowca dbanie o szczegóły, estetyka, styl nie powinny wyrażać się tylko w efektach pracy, ale też w tym jak ją wykonuje. Niektórzy wychodzą jednak z założenia, że skoro ich na taśmie nie widać, to nie ma się co spinać. Zdają się jednak zapominać czasem, że przez te kilka godzin imprezy ich koszulka silnie kontrastuje z całą resztą otoczenia.

Kilka przemyśleń na koniec. Jak sobie poradzić z tematem? Po prostu zadaj swojemu fotografowi (i filmowcom, jeśli ich zatrudniasz) kilka pytań o te tematy. O to czy doświetla salę, czy każe wam robić nienaturalne rzeczy, czy planuje wyprosić was z waszego własnego wesela… i wreszcie jak wygląda podczas pracy. I pamiętajcie, że wasza impreza (i jasno wyrażone życzenie) może być przełomem w czyjejś karierze i katalizatorem, który zmusi go do rozwoju i stania się dobrym fachowcem.

Przepis na trzy pierwsze kroki do udanego ślubu i wesela

Dziś się trochę powymądrzam, z pełną świadomością tego, że jest to tekst z gatunku „musztarda po obiedzie” czyli, że dla 90% czytelników owego poradnika będzie już po prostu za późno by z niego skorzystać, bo ich przygotowania do ślubu i wesela są już dawno na dalszym etapie. Ale jako, że wg. św Łukasza większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia to kim ja jestem, żeby się z tych 10% nie cieszyć?

Okej, do rzeczy. Uważam, że zdecydowana większość par źle podchodzi do pierwszego etapu organizacji swojej imprezy. Jako DJ śmiem twierdzić, że najważniejszy jest „tajming” i podejmowanie działań w odpowiedniej kolejności. To tak jak z gotowaniem obiadu. Na początek zgłodniej, następnie zaplanuj menu, kup produkty i dopiero wtedy bierz się za gotowanie.

Zgłodniej

Kilka dni temu uznaliście, że fajnie byłoby wreszcie się ustatkować. Brawo! Popieram takie decyzje całym sercem, bo dzięki nim mam na chlebek, masełko i ciepłe kurtki na zimę dla moich latorośli, które złośliwie co roku z nich wyrastają.

Okrzepliście już po pierwszych emocjach i macie zamiar zaraz iść do księdza/urzędu i czym prędzej bookować termin. Hola hola! Nie tędy droga! Sugeruję, co by sobie olbrzymią przyjemność związaną z wizytą w którymś z tych przybytków, a szczególnie stanie w urzędowych kolejkach, chwilowo darować.

Zamiast tego pogadajcie sobie trochę o ślubach i weselach. Na dużym luzie, bez podejmowania decyzji. O tych imprezach, na których byliście, i o tych o których tylko słyszeliście. Jeśli wasze zaręczyny nie są tajemnicą skrywaną przed rodziną i znajomymi, to z nimi też pogadajcie. Zerknijcie do internetu – na portale ślubne, strony fotografów, fora itp. Dodajcie kilka linków do zakładek. Niekoniecznie wszystkie te rzeczy musicie robić we dwoje. Mała rada dla pań – to, że wasz przyszły małżonek nie podchodzi z ekscytacją do klikania w piętnasty przesłany przez was tego dnia ślubny link nie oznacza, że on was nie kocha i ślub ma w nosie! Dysproporcja w temacie zaangażowania w oglądanie sukienek i bukietów wynika bezpośrednio z różnic w anatomicznej budowie mózgu samca i samicy i jest czymś naturalnym. On ci przecież nie każe grać ze sobą w najnowszą FIFĘ, więc nie pytaj go o ulubiony odcień „białości”.

Zaplanuj

Wypełniliście się już inspiracjami? No to pora na kolejny punkt programu. Pora nadać przygotowaniom tempo. Usiądźcie i pomyślcie wspólnie o tym jakie to ma być wesele. Możecie nawet, jeśli jesteście bardziej systematyczni (albo po prostu lubicie gadżety) zabrać ze sobą kajecik i coś do pisania. Używajcie przymiotników, ale zanim zapiszecie je na kartce uzgodnijcie, czy aby tak samo rozumiecie „nowoczesność” lub „tradycyjność” czy inne podobne słówka. Weźcie pod uwagę to jacy jesteście, co wam się autentycznie podoba oraz to jakich ludzi zaprosicie na przyjęcie, jacy oni są i jak macie zamiar ich potraktować.

Nie zrozumcie mnie źle, ale tu też jest kilka dróg. Są pary, dla których goście są suwerenem i priorytetem staje się to, żeby bawili się jak najlepiej, a swój własny gust chowają tego dnia do kieszeni. Są też i takie, które chcą przy okazji przyjęcia weselnego niejako zaprosić gości do swojego świata. Pokazać, jaka estetyka jest ich estetyką.

Kiedy sobie to wszystko przemyślicie, przychodzi czas na konkretne decyzje. Kościół czy urząd (a jeśli urząd, to czy aby nie plener)? Bardziej formalnie i elegancko, czy na luzie i naturalnie? Tradycyjnie czy nowocześnie? Raczej kameralnie, czy z rozmachem i kilkuset gośćmi? Weselicho czy wedding? Czy chcecie, by ślub i wesele było utrzymane w mocno konkretnym stylu?

Pomyślcie, czy nie przyda wam się pomoc profesjonalisty. Dobra weddingplanerka zada wam odpowiednie pytania i na ich podstawie zaproponuje konkretne rozwiązania. Dla was to oszczędność czasu, a jednocześnie dodatkowe zabezpieczenie jeśli chodzi o jakość usług. Nikt w branży nie chce podpaść weddingplanerce:)

Nawet jeśli konkluzją z waszych rozważań będzie „no chcemy zrobić weselicho, jak ciotka ostatnio miała, w remizie, z dichem z pola, rosołem i dewolajem” to jak najbardziej możemy to uznać za plan. Tym bardziej jeśli jest to coś dużo bardziej odjechanego. Pozostaje wam określić budżet i zacząć szukać realizatorów.

Zapoluj

Na tym etapie już wiecie, że marzy wam się np. rustykalny ślub plenerowy, pasujące do niego stroje, wesele w stodole, dobra muzyka bez tandety i fotograf, który to wszystko uwieczni. Albo cokolwiek innego, to wasze marzenia nie moje:) Co dalej? Risercz! Bierzecie wasz kajecik, rysujecie w nim tabelkę, a następnie w kolumny wpisujecie wszystko, co musicie zabookować. Zasadniczo są to cztery podstawowe rzeczy. a) kościół/urząd b) restauracja/sala weselna c) oprawa muzyczna d) foto i wideo.

Tu dochodzimy do najbardziej kluczowego elementu jakim jest wybór terminu. To on wpływa na dostępność usługodawców. Bardzo dużo par robi błąd i podpisuje z salą umowę na pierwszy dostępny termin, a później usilnie próbuje ułożyć resztę układanki, co często stanowi duży problem. Jak temu zaradzić? Sugeruję po prostu intensywnie się za to zabrać! Nie rozwlekajcie wyboru ludzi, których chcecie zatrudnić, na kilka miesięcy. Zróbcie to od razu, w ciągu jednego tygodnia. Ustalcie sobie miesiące, które wam pasują. Wykreślcie z nich wrażliwe daty, bo niekoniecznie chcecie łączyć datę ślubu z datą śmierci kogoś bardzo bliskiego albo zmuszać rodzinę do wybierania, czy wolą iść na wasz ślub czy na ślub kuzynki.

Jako, że macie już wypracowaną wizję przyjęcia i wiecie dokładnie czego oczekujecie, poszukajcie konkretnych realizatorów! Obdzwońcie tych, których polecali znajomi, albo googlujcie jak szaleni! Wybierzcie kilku fotografów, paru DJów czy kapel i sale, które wam się podobają. Umówcie się na spotkania (na żywo lub online np. przez skype) itp. Po dokonaniu wstępnej selekcji zapytajcie o terminy i wpiszcie je w tabelkę. W ten sposób wypracujecie sobie kilka kompromisowych zestawów. Jeden z nich musicie wybrać!

Rok ma 365 dni i tylko nieco ponad 50 weekendów, które szybko znikają z kalendarzy najbardziej rozchwytywanych sal/fotografów czy kapel. Szczególnie jeśli są to weekendy w tzw. sezonie czyli od Wielkanocy do końca października. Nie lękajcie się jednak! Jest też 50 piątków i cała masa innych dni, które świetnie nadają się do organizacji przyjęcia weselnego. Są to przede wszystkim dni poprzedzające dni ustawowo wolne od pracy (np. Boże Ciało i Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny) lub też „długie weekendy”. Coraz częściej organizowane są również przyjęcia w tygodniu lub w niedzielę. Młode pary wychodzą z założenia, że goście poinformowani kilka miesięcy wcześniej o tak ważnym wydarzeniu zorganizują sobie dzień lub dwa wolnego od pracy. A jak nie to niech spadają.

Ugotuj

Stare przysłowie pszczół mówi, że jak sobie pościelesz tak się wyśpisz, co zasadniczo w naszym przypadku oznacza „im bardziej wasze wybory dokonane podczas polowania są zbliżone do waszych marzeń określonych przy planowaniu, tym mniej macie teraz roboty”. Czyli jeśli miejsce jest bardzo spójne ze stylem, jaki chcecie nadać przyjęciu, to nie musicie martwić się przesadnie o dekoracje. Jeśli kapela ma taki repertuar o jaki wam chodziło to nie musicie ich męczyć, żeby cokolwiek zmieniali. Jeśli fotograf to gość, którego zdjęcia was zachwycają, to musicie skupić się jedynie na tym, żeby mu nie przeszkadzać. Często jednak musicie liczyć na elastyczność tego czy tamtego. To nasz chleb powszedni, jednak każdy ambitny-człowiek-z-branży-weselnej w głębi serca chce wierzyć, że zadaliście sobie pewien trud zanim podpisaliście umowę i zrobiliście to, bo on się wam podoba. Taki jaki jest, robiący to co robi, tak jak robi. Dlatego koniecznie wszystkie wasze uwagi i oczekiwania wyraźnie komunikujcie.

Co dalej? Doprawiajcie do smaku dekoracjami, odlotowymi furami, sukienkami, gadżetami, krojem czcionek na winietkach, fakturą muchy pana młodego i masą innych rzeczy, na które totalnie się nie znam. Smacznego!

Muzyka na alternatywne wesele

Branża ślubno-weselna w Polsce rozwija się niezwykle dynamicznie, co cieszy mnie niezmiernie! Tym bardziej, że rozwija się we wszystkich możliwych kierunkach. Dzięki temu każdy, kto planuje organizację przyjęcia weselnego, może swobodnie przebierać w ofertach. A, jako że nie każdy uwielbia kicz, ociekające złotem sale, disco polo i pierdyliardmetrowe białe limuzyny, w siłę rośnie też i „alternatywna” część branży. Czym jest owa alternatywa? Nie, to nie punk rock. To odrzucenie wszystkich wątpliwych estetycznie elementów polskiego wesela i zastąpienie ich czymś zupełnie innym. To szukanie własnych rozwiązań, bliskich własnej naturze i ulubionej estetyce. To naturalne miejsca, takie jak rustykalne stodoły czy industralne hale pofabryczne a nawet śluby i wesela w plenerze. To poszukiwanie oryginalności i nietuzinkowości, zamiast robienia imprezy „tak jak trzeba”. To często otaczania się pięknymi przedmiotami, szukanie dopracowanych detali z artystycznym sznytem. Coraz więcej młodych ludzi decyduje się właśnie na takie podejście do tematu, co mnie bardzo cieszy, bo również w moim kalendarzu liczba wesel alternatywnych stale rośnie. Może za kilka lat pojawiać się będę tylko na takich? Chyba dam w tej intencji na tacę. Okej, ale mówić miałem o muzyce, a nie o samej idei ślubów czy wesel alternatywnych. Jaka powinna być muzyka na takim weselu? Moim zdaniem musi ona spełniać dwa kryteria. Z jednej strony zachęcać gości do tańca, bo przecież zasadniczo taka jest jej rola na przyjeciu. Z drugiej nie niszczyć atmosfery, pieczołowicie zbudowanej przez organizatorów przyjęcia za pomocą dekoracji, strojów czy samego miejsca. Bardzo ważna jest wiec komunikacja młodej pary z osobą odpowiedzialną za oprawę muzyczną i prowadzenie przyjęcia. Waszym zdaniem jest jasno powiedzieć czego oczekujecie i co jest dla was ważne. Wyznaczyć repertuarowe ramy, w których ma poruszać się DJ lub kapela. Szczególnie, jeśli jednym źle dobranym kawałkiem można wam nadepnąć na odcisk. Co sprawdza się najlepiej? Na pewno nie disco polo, muzyka biesiadna i tym podobne rzeczy, bo pasują one do alternetywnego wesela jak kwiatek do korzucha. Celowałbym bardziej w przekrój tzw. światowych evergreenów czyli największych tanecznych przebojów wszystkich dekad, pamiętając jednak, że kicz nie jest zjawiskiem rdzennie polskim. Co konktrenie grać? To zawsze zależy od gości obecnych na przyjęciu. Oraz od pory dnia. Często późną nocą lądowałem z młodą parą i ich przyjaciółmi w przeróżnych, zupełnie nieweselnych klimatach muzycznych. I to lubię najbardziej. Więc jeśli też macie swoje ulubione gatunki, koniecznie dajcie znać osobie odpowiedzialnej za muzykę i podrzućcie jej kilka tytułów. Jeśli o 4 nad ranem wraz z przyjaciółmi szaleć będziecie do kawałków swojej ulubionej kapeli rockowej, albo do ulubionych elektronicznych brzmień, to wesele będzie legenarne:)