Przepis na trzy pierwsze kroki do udanego ślubu i wesela

Dziś się trochę powymądrzam, z pełną świadomością tego, że jest to tekst z gatunku „musztarda po obiedzie” czyli, że dla 90% czytelników owego poradnika będzie już po prostu za późno by z niego skorzystać, bo ich przygotowania do ślubu i wesela są już dawno na dalszym etapie. Ale jako, że wg. św Łukasza większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia to kim ja jestem, żeby się z tych 10% nie cieszyć?

Okej, do rzeczy. Uważam, że zdecydowana większość par źle podchodzi do pierwszego etapu organizacji swojej imprezy. Jako DJ śmiem twierdzić, że najważniejszy jest „tajming” i podejmowanie działań w odpowiedniej kolejności. To tak jak z gotowaniem obiadu. Na początek zgłodniej, następnie zaplanuj menu, kup produkty i dopiero wtedy bierz się za gotowanie.

Zgłodniej

Kilka dni temu uznaliście, że fajnie byłoby wreszcie się ustatkować. Brawo! Popieram takie decyzje całym sercem, bo dzięki nim mam na chlebek, masełko i ciepłe kurtki na zimę dla moich latorośli, które złośliwie co roku z nich wyrastają.

Okrzepliście już po pierwszych emocjach i macie zamiar zaraz iść do księdza/urzędu i czym prędzej bookować termin. Hola hola! Nie tędy droga! Sugeruję, co by sobie olbrzymią przyjemność związaną z wizytą w którymś z tych przybytków, a szczególnie stanie w urzędowych kolejkach, chwilowo darować.

Zamiast tego pogadajcie sobie trochę o ślubach i weselach. Na dużym luzie, bez podejmowania decyzji. O tych imprezach, na których byliście, i o tych o których tylko słyszeliście. Jeśli wasze zaręczyny nie są tajemnicą skrywaną przed rodziną i znajomymi, to z nimi też pogadajcie. Zerknijcie do internetu – na portale ślubne, strony fotografów, fora itp. Dodajcie kilka linków do zakładek. Niekoniecznie wszystkie te rzeczy musicie robić we dwoje. Mała rada dla pań – to, że wasz przyszły małżonek nie podchodzi z ekscytacją do klikania w piętnasty przesłany przez was tego dnia ślubny link nie oznacza, że on was nie kocha i ślub ma w nosie! Dysproporcja w temacie zaangażowania w oglądanie sukienek i bukietów wynika bezpośrednio z różnic w anatomicznej budowie mózgu samca i samicy i jest czymś naturalnym. On ci przecież nie każe grać ze sobą w najnowszą FIFĘ, więc nie pytaj go o ulubiony odcień „białości”.

Zaplanuj

Wypełniliście się już inspiracjami? No to pora na kolejny punkt programu. Pora nadać przygotowaniom tempo. Usiądźcie i pomyślcie wspólnie o tym jakie to ma być wesele. Możecie nawet, jeśli jesteście bardziej systematyczni (albo po prostu lubicie gadżety) zabrać ze sobą kajecik i coś do pisania. Używajcie przymiotników, ale zanim zapiszecie je na kartce uzgodnijcie, czy aby tak samo rozumiecie „nowoczesność” lub „tradycyjność” czy inne podobne słówka. Weźcie pod uwagę to jacy jesteście, co wam się autentycznie podoba oraz to jakich ludzi zaprosicie na przyjęcie, jacy oni są i jak macie zamiar ich potraktować.

Nie zrozumcie mnie źle, ale tu też jest kilka dróg. Są pary, dla których goście są suwerenem i priorytetem staje się to, żeby bawili się jak najlepiej, a swój własny gust chowają tego dnia do kieszeni. Są też i takie, które chcą przy okazji przyjęcia weselnego niejako zaprosić gości do swojego świata. Pokazać, jaka estetyka jest ich estetyką.

Kiedy sobie to wszystko przemyślicie, przychodzi czas na konkretne decyzje. Kościół czy urząd (a jeśli urząd, to czy aby nie plener)? Bardziej formalnie i elegancko, czy na luzie i naturalnie? Tradycyjnie czy nowocześnie? Raczej kameralnie, czy z rozmachem i kilkuset gośćmi? Weselicho czy wedding? Czy chcecie, by ślub i wesele było utrzymane w mocno konkretnym stylu?

Pomyślcie, czy nie przyda wam się pomoc profesjonalisty. Dobra weddingplanerka zada wam odpowiednie pytania i na ich podstawie zaproponuje konkretne rozwiązania. Dla was to oszczędność czasu, a jednocześnie dodatkowe zabezpieczenie jeśli chodzi o jakość usług. Nikt w branży nie chce podpaść weddingplanerce:)

Nawet jeśli konkluzją z waszych rozważań będzie „no chcemy zrobić weselicho, jak ciotka ostatnio miała, w remizie, z dichem z pola, rosołem i dewolajem” to jak najbardziej możemy to uznać za plan. Tym bardziej jeśli jest to coś dużo bardziej odjechanego. Pozostaje wam określić budżet i zacząć szukać realizatorów.

Zapoluj

Na tym etapie już wiecie, że marzy wam się np. rustykalny ślub plenerowy, pasujące do niego stroje, wesele w stodole, dobra muzyka bez tandety i fotograf, który to wszystko uwieczni. Albo cokolwiek innego, to wasze marzenia nie moje:) Co dalej? Risercz! Bierzecie wasz kajecik, rysujecie w nim tabelkę, a następnie w kolumny wpisujecie wszystko, co musicie zabookować. Zasadniczo są to cztery podstawowe rzeczy. a) kościół/urząd b) restauracja/sala weselna c) oprawa muzyczna d) foto i wideo.

Tu dochodzimy do najbardziej kluczowego elementu jakim jest wybór terminu. To on wpływa na dostępność usługodawców. Bardzo dużo par robi błąd i podpisuje z salą umowę na pierwszy dostępny termin, a później usilnie próbuje ułożyć resztę układanki, co często stanowi duży problem. Jak temu zaradzić? Sugeruję po prostu intensywnie się za to zabrać! Nie rozwlekajcie wyboru ludzi, których chcecie zatrudnić, na kilka miesięcy. Zróbcie to od razu, w ciągu jednego tygodnia. Ustalcie sobie miesiące, które wam pasują. Wykreślcie z nich wrażliwe daty, bo niekoniecznie chcecie łączyć datę ślubu z datą śmierci kogoś bardzo bliskiego albo zmuszać rodzinę do wybierania, czy wolą iść na wasz ślub czy na ślub kuzynki.

Jako, że macie już wypracowaną wizję przyjęcia i wiecie dokładnie czego oczekujecie, poszukajcie konkretnych realizatorów! Obdzwońcie tych, których polecali znajomi, albo googlujcie jak szaleni! Wybierzcie kilku fotografów, paru DJów czy kapel i sale, które wam się podobają. Umówcie się na spotkania (na żywo lub online np. przez skype) itp. Po dokonaniu wstępnej selekcji zapytajcie o terminy i wpiszcie je w tabelkę. W ten sposób wypracujecie sobie kilka kompromisowych zestawów. Jeden z nich musicie wybrać!

Rok ma 365 dni i tylko nieco ponad 50 weekendów, które szybko znikają z kalendarzy najbardziej rozchwytywanych sal/fotografów czy kapel. Szczególnie jeśli są to weekendy w tzw. sezonie czyli od Wielkanocy do końca października. Nie lękajcie się jednak! Jest też 50 piątków i cała masa innych dni, które świetnie nadają się do organizacji przyjęcia weselnego. Są to przede wszystkim dni poprzedzające dni ustawowo wolne od pracy (np. Boże Ciało i Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny) lub też „długie weekendy”. Coraz częściej organizowane są również przyjęcia w tygodniu lub w niedzielę. Młode pary wychodzą z założenia, że goście poinformowani kilka miesięcy wcześniej o tak ważnym wydarzeniu zorganizują sobie dzień lub dwa wolnego od pracy. A jak nie to niech spadają.

Ugotuj

Stare przysłowie pszczół mówi, że jak sobie pościelesz tak się wyśpisz, co zasadniczo w naszym przypadku oznacza „im bardziej wasze wybory dokonane podczas polowania są zbliżone do waszych marzeń określonych przy planowaniu, tym mniej macie teraz roboty”. Czyli jeśli miejsce jest bardzo spójne ze stylem, jaki chcecie nadać przyjęciu, to nie musicie martwić się przesadnie o dekoracje. Jeśli kapela ma taki repertuar o jaki wam chodziło to nie musicie ich męczyć, żeby cokolwiek zmieniali. Jeśli fotograf to gość, którego zdjęcia was zachwycają, to musicie skupić się jedynie na tym, żeby mu nie przeszkadzać. Często jednak musicie liczyć na elastyczność tego czy tamtego. To nasz chleb powszedni, jednak każdy ambitny-człowiek-z-branży-weselnej w głębi serca chce wierzyć, że zadaliście sobie pewien trud zanim podpisaliście umowę i zrobiliście to, bo on się wam podoba. Taki jaki jest, robiący to co robi, tak jak robi. Dlatego koniecznie wszystkie wasze uwagi i oczekiwania wyraźnie komunikujcie.

Co dalej? Doprawiajcie do smaku dekoracjami, odlotowymi furami, sukienkami, gadżetami, krojem czcionek na winietkach, fakturą muchy pana młodego i masą innych rzeczy, na które totalnie się nie znam. Smacznego!